sobota, 4 listopada 2023

Julia Fiedorczuk "Dom Oriona"

 "Gdzieś pod tymi plamami, którym przyglądam się na ekranie laptopa, jakaś dziewczynka może właśnie wychodzi z obozu, żeby na okolicznych polach poszukać czegoś do zjedzenia. Jeśli tak, grozi jej gwałt. Grozi jej śmierć, ale najpierw gwałt, gdyż jest dziewczynką i jej ciało to pole bitwy. To nie jej wojna ani nie jej bitwa, a jednak się po niej przetoczą. Jeśli to się stanie, jeśli podczas wyprawy po żywność spotka bojówkarzy, dwóch, trzech albo pięciu, któregoś z dwudziestki ugrupowań zbrojnych kontrolujących wydobycie minerałów w Kongo, to nie wróci już do obozu. A jeśli wróci, to już bez nadziei. Bez woli życia. Wtedy jej brat wstąpi do jednej z bojówek, które będą ściągać haracze, gwałcić i zabijać. Będą porywać ludzi i robić z nich niewolników w jednej z kopalni w Kiwu: Kolwezi, Mutanda albo Bisie. Bo są wewnętrznie przesiedleni. Kiedy rozerwie się człowieka, to żadna z połówek nie będzie już żyła."

"...mamy siebie przede wszystkim po to, żeby sobie wszystko opowiedzieć — cały świat. Historie prawdziwe i zmyślone, a zwłaszcza te, które będąc zmyśleniem, pozostają prawdą. "

"Śmierć kojarzy się z chłodem, bo martwe ciało staje się sztywne, jakby skute lodem, ale czy umierającym naprawdę jest zimno?"

"Długo wierzyłam, że w ludzkim życiu właśnie o to chodzi, żeby nakrywać głowę rękoma i przeczekiwać, aż minie takie czy inne niebezpieczeństwo zgotowane przez naprawdę poważnych dorosłych ludzi którzy rozumieli, w odróżnieniu ode mnie (i chyba także od mojego ojca), że nie da się po prostu chodzić po Ziemi bez jakiegoś szczególnego celu, tylko po to, żeby zobaczyć, jak tu jest; że istnieje bezwzględna konieczność walki, bo człowiek z natury rzeczy pozostaje w stanie wojny jeśli nie z drugim człowiekiem, to z Ziemią, z której trzeba wycisnąć wszystko, co tylko da się przerobić na produkty, te zaś, przechodząc przez gęstą, poplątaną, sztucznie wyhodowaną sieć ludzkich pragnień, rozpadną się na zyski dla nielicznych i odpady, wśród których będzie żyła cała reszta."

"nasze słowa — te protezy, zainstalowane w miejscach, gdzie coś zostało nam amputowane - mają swoje źródło w materialnym świecie..."

"„Wyzywający” to ciekawe określenie, dosłownie: „zachowujący się zaczepnie, prowokujący innych, zwłaszcza erotycznie”. Słownik podaje standardowy rodzaj męski, choć prowokować w ten sposób może wyłącznie kobieta. „Wyzywać”, czyli zapraszać do pojedynku, ale w sposób powodujący zniewagę, obraźliwy dla odwiecznego porządku świata, bo kwestionujący uświęcone role: to, kto jest myśliwym, a kto zwierzyną łowną."

"Mój mózg przypomina wysypisko śmieci, wszystko się w nim miesza. Przypomina niszczarkę, która bez przerwy bezładnie mieli treści. Skrawki wspomnień, rozmów i książek wypływają czasem na powierzchnię jak fragmenty rozbieranego przez morze wraku."

"Mój czas składa się z malutkich monet - jest ich zdecydowanie za mało; kiedy tylko się nie pilnuję, a nawet kiedy bardzo uważam, zaciągam długi, a potem, żeby je spłacić, muszę wydobywać kruszec z własnego wnętrza, drążąc w sobie coraz głębsze korytarze. W końcu zostanie ze mnie tylko pusta powłoka. Możliwe, że to się już stało i że całość urobku z mojego wnętrza, moja przemieszczona dusza, krąży w hałaśliwym obiegu chwilowych zaspokojeń. Nie mogę spać. Nie mogę nie spać."

"...natura to pokupny towar: im szybciej umiera wszelka dzikość, tym głośniej jest reklamowana."

"Nie chcę tu być. (...) Nie chcę tego momentu. Chcę czegoś innego. Chcę czegoś, co mnie od siebie oderwie. Chcę innego ciała. Chcę nie mieć ciała. To niemożliwe do spełnienia pragnienie sprawia, że cierpię — przez moment wydaje mi się, że wybuchnę, że rozpadnę się na kawałki."

"...oba moje mózgi, ten ludzki, organiczny, i ten elektroniczny, są wypchane nieogarnialną już liczbą rozmaitych treści. Wypchane po brzegi, ale ten drugi, sztuczny, nie ma brzegów. Za to ten organiczny naprawdę grozi eksplozją. Albo implozją."

"...umiera się w całości, włączając w to te części, których nigdy w sobie nie rozpoznaliśmy."

"...ludzki mózg, kiedy już przyuważy jakąś logikę, staje się jej niewolnikiem. Wiedza ma swoją cenę, odbiera patrzeniu niewinność, ale niewinny wzrok jest w konfrontacji z bogactwem świata bezsilny, dlatego mądrość zawiera obie rzeczy — wiedzę i nie."

"Ciemność i zarośla sprzyjają nie tylko ludzkim kochankom. To w takich miejscach życie trwa w najlepsze, wybarwiając się do woli."

"Ptaki (...) śpiewały tak głośno, że można było pomyśleć, iż ktoś puszcza ich popisy z taśmy. Długo leżałam w ciemności, wytężając słuch, całą energię uwagi kierując ku tym dźwiękom. Chciałam cokolwiek rozumieć, ale rozumiałam tylko tyle, że one już na dobre od nas odeszły. Odeszły w siebie, w obcość — podobnie jak reszta żywego, zwierzęcego i roślinnego świata. Nie wiem, co by się musiało stać, żeby nas jeszcze do siebie dopuściły. To nie my oddaliliśmy się od Ziemi, pomyślałam, zasypiając, bo dokąd niby mielibyśmy pójść? To Ziemia ukryła się przed ludźmi."

"... powinnam być obecna tu i teraz. Natychmiast robi mi się trochę niedobrze. Tyle się o tym wszędzie mówi, że wszyscy powinniśmy już być mistrzami przytomności, ale nikt tak naprawdę nie chce życia takim, jakie ono jest w danej chwili..."

"Zmuszam się, żeby nie pragnąć następnej sekundy, następnej minuty. Nie będzie tam niczego, czego by już tutaj nie było (...) Dlaczego powstrzymywanie się od biegu odczuwam jako cierpienie? Właściwie to znam odpowiedź: bo przystając, konfrontuję się z przeczuciem, że nie ma i nie będzie żadnego przełomu, żadnego spełnienia, żadnego wglądu. Nie ma dalszego, ekscytującego ciągu — tylko następny oddech i następna chwila, mniej więcej tak samo zwyczajna jak ta, która właśnie minęła. Jakim cudem, nie mając na nic czasu, jednocześnie stale się nudzę? Dopamina? Układ kary i nagrody okazuje się w szczęśliwszej części świata rozchwiany do tego stopnia, że żyjemy co prawda nie głodni, ale na głodzie, przez cały czas?"

"Las jest księgą przerwanych opowieści z równoległego, straszniejszego świata. Z przyszłości, która już tu jest. I tylko mnie jeszcze tu nie ma."

"Za dużo ludzkiej energii idzie na podtrzymywanie własnego wizerunku, poczucia własnej wyjątkowości i wagi jednostkowych działań, że gdybyśmy upodobnili się do kropli deszczu, albo do kamieni, dałoby się tę energię przekierować na inne, bardziej twórcze tory — kto wie, jaka rzeczywistość odsłoniłaby się wtedy przed nami."

"Ktoś mi kiedyś powiedział, że po czterdziestce, kiedy powoli zaczyna do człowieka docierać świadomość własnej skończoności, można wreszcie skupić się na najważniejszych sprawach i darować sobie całą resztę. Tylko co jest najważniejsze?"

"Wiek średni to czas samotności — nie pamiętam, czyja to myśl, moja czy zasłyszana, tak czy inaczej wydaje mi się bardzo prawdziwa. I zaraz dopowiadam sobie resztę: że dzieciństwo to czas domu, dobrego albo złego, młodość — czas Erosa, kiedy ludzie lgną do siebie i zawiązują się wątki dorosłego życia. Potem (...) wyczerpuje się energia, która wcześniej trzymała człowieka w siatce połączeń z innymi, i wszystko stopniowo się rozpada. To nie jest jeszcze rozpad ciała, który nas wszystkich ostatecznie zwróci ziemi — w co tak trudno uwierzyć. To niewidoczny, ale nieuchronnie postępujący rozpad opowieści, która miała sens jedynie w kontekście ogromnej, niewyczerpanej przyszłości. Kiedy kurczy się przyszłość, opowieść obumiera i zostaje tylko to, co jest: zmęczenie, pustka."

"Kto by nie chciał wydostać się z kokonu niezgrabnego ciała — z trumienki odrętwiałego umysłu — jako stworzenie skrzydlate i lekkie, a do tego piękne?"

"Miłość do natury to wynalazek mieszczuchów, wiadomo, jak to z ludzką miłością jest: czasem dobrze jest być jej obiektem, czasem wcale nie."

"Mapy nieba, jak wszystkie mapy, są jakimś rodzajem fikcji, porządkiem małego umysłu nałożonym na zmiennokształtny, nieprzenikniony kosmos. Bo jesteśmy w gruncie rzeczy bezdomni i nie wiemy, dokąd iść — nie mamy pojęcia, kim jesteśmy."

"Świat jest tak blisko, na wyciągnięcie ręki, tuż-tuż, a mimo to tęsknię za nim. Drzewa, kamienie, wilgotny mech... Tęsknię. Zwierzęta ukrywają się przede mną, boją się mojej ludzkiej twarzy."

"...skomplikowana jest pamięć bólu i przyjemności. Żyje w nas jedno i drugie, to pewne; a jednak nie daje się tych doznań przywołać tak, jak przywołuje się, dajmy na to, słowa i obrazy. (...) tym, co w słowach przepada, jest czysta żywotność wrażenia. Tego już potem nie ma; za tym się tęskni — tego się szuka. A czasem szuka się czegoś, co tak całkowicie umknęło słowom i pamięci, że przetrwało tylko pod postacią pustki."

"Ziemia mnie dotyka, to nie ja to robię. Ona tego chce. Moje ciało jest dziwne w zetknięciu, nieuchronnym, z tym, co nie jest mną, a co mnie określa i tworzy. Ciało nie jest moje, jest wspólne. Co we mnie żyje, mnie żyje. Mikroorganizmy, mineralne zęby, szkielet sfatygowany długimi godzinami dziwacznej pracy, grawitacja. Woda."

"...to, co bliskie, najbliższe, bywa najbardziej obce, jak ciemne, żyjące własnym życiem organy ludzkiego ciała."

"...ledwo widoczne w oddali, szare, nieruchome, skupione ciała — to one na mnie patrzą. Stoimy tak przez dłuższą chwilę, to one decydują, jak długo to trwa. Po jakimś czasie odchodzą, stapiają się z lasem. Ja zostaję, jest tak, jakby nic się w ogóle nie wydarzyło, a jednak zostaje ślad we mnie, jakby stopniała jeszcze jedna grudka lodu w moim zatwardziałym sercu. Kiedy tamtego dnia idę głębiej w las, pierwszy raz przestaję walczyć. Nie próbuję pamiętać, zrozumieć, opisać. Po prostu idę."

"Wszystko się mnie boi, wszystko się nas boi. Wyobrażam sobie ten świat bez nas, jakim kiedyś będzie; namnażające się formy, ich bogactwo, nieposkromioną fantazję ewolucji. Widzę gwiazdy, które są na wyciągnięcie ręki, ale nie ma ręki, bo to jest świat beze mnie. Naprawdę beze mnie."

"Myślę o uporze, który każe ludziom ciągle na nowo podejmować próbę przedostania się do lepszego, bezpieczniejszego świata; który każe ciągle na nowo odbudowywać w sobie nadzieję. Ten upór jest bezcenny, wszystkim go teraz potrzeba."

"...miłość to miłość. Nie chodzi o to, że jest ślepa. Jest bystrooka, tylko widzi inaczej: i uczy inaczej, czego innego. Nie przeżylibyśmy bez rozumu i niewiele byśmy bez niego stworzyli, ale bez tej drugiej wiedzy nie ma po co żyć ani tworzyć..."

Wydawnictwo Literackie 2023

wtorek, 25 stycznia 2022

John Irving "Modlitwa za Owena"

Pamięć jest straszliwa. Człowiek może o czymś zapomnieć, ona nie. Po prostu odkłada rzeczy do odpowiednich przegródek. Przechowuje dla ciebie różne sprawy albo je przed tobą skrywa – i kiedy chce, to ci to wszystko przypomina. Wydaje ci się, że jesteś panem swojej pamięci, ale to odwrotnie – pamięć jest twoim panem.

s. 42.
Prawdziwie zaś szczęśliwa kobieta doprowadza niektórych mężczyzn i prawie wszystkie inne kobiety do szału.
s. 46.
Kiedy choćby odrobina zazdrości miesza się z brakiem zrozumienia, to wtedy zaczynają się kłopoty.
s. 47.
Jeśli ktoś, kogo kochasz, umiera, i to niespodziewanie, nie odczuwasz straty natychmiast. Tracisz tego kogoś kawałek po kawałku przez długi czas – w miarę jak przestaje do niego przychodzić poczta, jak wietrzeje zapach jego perfum na poduszce oraz ubrań w szafie i szufladzie. Stopniowo gromadzisz fragmenty, które odeszły. Właśnie wtedy nadchodzi ten dzień – ten dzień, gdy brakuje ci szczególnie jednej konkretnej cząstki i przytłacza cię uczucie, że ta osoba odeszła na zawsze, a potem nadchodzi inny dzień i odczuwasz szczególny brak czegoś innego.
s. 146.
Okres świąteczny może być piekłem dla rodzin, w których nagle kogoś zabrakło albo które zdają sobie sprawę ze swej niedoskonałości – duch dawania może być równie zachłanny, jak duch brania.
s. 156.
Żeby specjalizować się w literaturze, nie trzeba nic szczególnego robić, nie jest potrzebny żaden nadzwyczajny talent. Trzeba tylko zwracać uwagę na to, co inni chcą nam uprzytomnić – zwracać uwagę na to, co jednych złości, a innych ekscytuje.
s. 331.
Ludzie są gotowi powiedzieć i zrobić wszystko, byleby tylko zdobyć władzę. A kiedy już ją zdobędą, to wykorzystują tylko po to, by się dobrze zabawić.
s. 447.
Telewizja realizuje swą podniosłą, służebną rolę wobec samej siebie, a najbardziej hipnotyzuje widzów, pokazując przedwczesną śmierć najlepszych spośród najlepszych. Jest świadkiem rzezi bohaterów u szczytu sławy – i niewiniątek – i dzięki temu zdobywa swą budzącą politowanie wielkość.
s. 459.
Jeśli nawet oglądanie telewizji nie przyspiesza śmierci, to z pewnością powoduje, że śmierć wygląda niezwykle zachęcająco. Telewizja bowiem w taki sposób ją sentymentalizuje i uromantycznia, iż żywi, tylko dlatego, że nie umarli, mają uczucie, jakby coś stracili.
s. 459.
Zależy ci na czymś, musisz więc to chronić. Jeśli będziesz miał wystarczająco dużo szczęścia, żeby znaleźć sposób życia, który ci odpowiada, musisz wykrzesać w sobie dosyć odwagi, by żyć tym życiem.
s. 519.
Jesteśmy cywilizacją zmierzającą ku rozczarowującym spełnieniom, w kierunku nieskończonej liczby nie satysfakcjonujących i nieprzyjemnych rozwiązań.
s. 559.
Kogo spośród żywych kocham? To dobre pytanie, takie, które może cię przywrócić do życia.
s. 588.
Dużo trudniej jest nie wierzyć, niż wierzyć, jednakże wiara stawia tak wiele pytań, na które trudno znaleźć odpowiedź.
s. 589.
Miejcie się na baczności przed ludźmi, którzy uważają siebie za religijnych. Upewnijcie się, czy naprawdę wiecie, co mają na myśli, i czy oni sami to wiedzą!
s. 589.
Wszędzie panuje idiotyczna mentalność "wyrównywania rachunków" i pełna sadyzmu wściekłość.
s. 618.
Weźmy też to, co nazywamy „religią”. Wystarczy włączyć telewizję w niedzielny poranek. Popatrzmy sobie na te chórki biednych, ogłupiałych ludzi i na tych koszmarnych kaznodziejów, sprzedających kawałki o Jezusie jak żarcie do szybkiego przygotowania (...). Któregoś dnia rozpocznie się jakaś epidemia – ja stawiam na choróbsko przenoszone drogą płciową. I co wtedy powiedzą nam nasi niezrównani przywódcy, głowy kościoła i państwa? JK nam pomogą? Założę się, że nas nie wyleczą, lecz jak pocieszą? Wystarczy wtedy tylko włączyć telewizor i oto, co usłyszymy. Powiedzą: "A nie mówiliśmy!" Powiedzą: "Trzeba się było nie pieprzyć na prawo i lewo. Przecież mówiliśmy, żebyście tego nie robili przed ślubem". Czy nikt nie widzi, do czego ci prostaczkowie zmierzają? Ci uczciwi fanatycy nie wierzą, a ich domorosła mądrość nie ma nic wspólnego z "moralnością".
s. 619.
wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 2001, tłum. Magdalena Iwińska i Piotr Paszkiewicz.

środa, 5 stycznia 2022

Peter Rock "My abandonment"

If a paragraph is a thought, a complete thought, then a sentence is one piece of a thought. Like in addition when one number plus another number equals a bigger number. If you wrote down subtraction you would start with a thought and take enough away that it was no longer complete. You might write backward, or nothing at all, or less than nothing. You wouldn't even think of breathe.

s. 7-8.
It is possible to collect things in your mind or to gather them and one way to do this is to write them.
s. 17.
Don't be afraid. Just because they don't understand us doesn't mean we've done anything wrong.
s. 48.
It's hard to be called a hypocrite by your daughter who you have taught everything. It's hard to stay the same while everything keeps changing around you.
s. 139.
Sometimes when you're sleeping someone presses on your chest or the flat on your back with their hand and when you wake up no one is there but you can tell in the dark air in the room that someone has been talking to you.
s. 93.
Every problem I have comes from believing something to be true that is not true.
s. 197.
If one advances confidently in the direction of his dreams, he will meet with success unexpected in common hours. He will pass an invisible boundary. Don't forget this. Don't forget that thinking can get in the way. Forget the forgetting. We seek to forget ourselves, to be surprised and to do something without knowing how or why. The way of life is wonderful.
s. 199-200.
Appearances count. When they see us riding our bikes to church, when they hear us sing and we dress up on Sunday that makes them believe certain things about us. That we're like them, that we believe the same things.  That makes them happy, to see us doing what they're doing.
s. 107.
wyd. John Murray, London 2018.

niedziela, 14 listopada 2021

Nim skończy się rozdział

Urbankayaker, Public domain,
Wikimedia Commons

– Wieki cię u nas nie było.

– Będzie piętnaście lat – odpowiadam.

Niewiele się zmieniło w Whistle Stop Cafe. Kilka nowych ilustracji na ścianach, kilka nowych twarzy. Zamawiam kawę i pytam właścicielki lokalu o dwóch starych bywalców, którzy zwykle o tej porze tu bywali.

– Oni się już stołują w lepszych lokalach, z wieloma gwiazdkami. Nasze ziemskie żarcie okazało się zbyt ciężkie na ich żołądki. – odpowiada typowym dla niej poczuciem humoru.

Siadam na zwykłym miejscu w rogu sali, skąd doskonale widać cały lokal, parkujące przed nim pojazdy, a za nimi regularnie przejeżdżające pociągi, z których przez cały dzień ledwie kilka się tu zatrzymuje. O tej porze roku przy pierwszych nocnych mrozach, co jakiś czas trzeba przetrzeć zaparowaną szybę, żeby nie tracić kontaktu z rzeczywistością.

Szefowa przynosi mi kawę tak, jak lubię, w ceramicznym kubku.

– Dziekuję.

Odpowiada mi uśmiechem i odchodzi. Zawsze miała doskonałe wyczucie. Zwykle przysiadłaby na brzegu krzesła, wymienilibyśmy kilka zdań, pozwolili na parę "niegrzecznych" dowcipów nie przekraczających granic. Ona jednak należy do tych kobiet, które jednym spojrzeniem potrafią ocenić sytuację i stosownie do niej się zachować, instynktownie wyczuwała, kto ma ochotę na żarty lub chwilę rozmowy, a kiedy trzeba pozostawić człowieka jego myślom. Z taką umiejętnością trzeba się po prostu urodzić i zazdrościłem jej tego.

Spojrzałem z wdzięcznością na jej oddalające się plecy i odsłonięte delikatne ramiona. Należy też do tego rodzaju kobiet, których nie możesz nie kochać, choć doskonale wiesz, że one nigdy nie będą kochać ciebie, kobiet, dla których w każdej chwili jesteś w stanie skoczyć w ogień, będąc przekonanym, że pożar nigdy nie wybuchnie.

Przeglądam od niechcenia tutejsze menu, drugą rękę obejmując kubek i grzejąc przemarznięte palce. Między kartami ktoś pozostawił wyrwany wycinek lokalnego tygodnika z 18 października.

"By the way, my other half says that somebody asked us over for supper, but he can't remember who it was. So, whoever asked us, we will be happy to come, just call me and let me know." 1

Pod spodem ktoś ołówkiem dopisał "it was us". Parskam cicho śmiechem. Za oknami migają światła przejeżdżającego pociągu. W zapadającym szybko zmierzchu widać unoszące się na łąkach za torami opary, od których widoku robi się mokro i zimno na karku. Odruchowo popijam gorącą kawę. Smak ma tak doskonały, że żal przełknąć ten pierwszy łyk. Patrzę zdziwiony w kierunku baru pytająco unosząc kubek. Szefowa uśmiecha się, zadowolona z siebie, a ja unoszę w uznaniu i podziękowaniu kciuk.

Przy jednym ze stolików stoi nastoletni chłopiec bez jednej ręki z przejęciem opowiadając starszej parze, że jednej z mieszkanek ostatnio zdechł kot, i że właścicielka kota jest wściekła na wszystkich sąsiadów, którzy wciąż dokarmiali otyłą ale nieustannie żebrzącą istotę. To znaczy wtedy, gdy jeszcze żyła. Jakby na potwierdzenie doniosłości tego zdarzenia odzywają się dwa głębokie, czyste uderzenia starego ściennego zegara, który zawsze wskazuje złą godzinę, ale nigdy nikomu nawet nie przyszło do głowy nastawić go. Jakoś wszyscy naturalnie uznają, że ten konkretny zegar jest poza czasem.

Zerkam w dół i z przerażeniem stwierdzam, że została mi już mniej niż połowa przeznaczonego na pobyt tu czasu, ledwie 212 stron. Potem trzeba będzie podciągnąć pod samą brodę ciepły kołnierz i wyjść na mróz w kierunku peronu.

Z wiekiem coraz mniej rzeczy mnie przeraża i denerwuje, ale to nie jest kwestia przyzwyczajenia. Człowiek nie przyzwyczaja się do lęku czy irytujących zjawisk, ale potrafi wpasować je w jakiś logiczny ciąg i dopasować elementy. Coraz bardziej natomiast doprowadza mnie do szału czas, jego upływ. W całym wszechświecie nie ma bardziej złośliwego, podłego i perfidnego zjawiska, jak czas. Gdy czegoś oczekujesz, pragniesz, chciałbyś, żeby czas przyśpieszył, dogonił cię i nadążał za twoimi myślami, ten ciągnie się gdzieś daleko z tyłu, oglądając wszystkie pieprzone wystawy sklepowe i studiując uważnie twarze wszystkich mijających nas ludzi. Gdy ty delektujesz się chwilą, czerpiesz z niej wytchnienie i ukojenie od doznanych dotąd niepowodzeń, kiedy chcesz być bardziej tu i teraz, ten sukinsyn jest już daleko z przodu oglądając się tylko po to, żeby ci wrednym, naglącym głosem oznajmić, iż czas nas goni. Nigdy nie będzie twym towarzyszem, kroczącym równo, krok w krok u twego boku.

Wyobrażam sobie, co zrobiłaby Aneta, jak ja zbyt dumna, by przyznać się głośno, że ktoś lub coś ma nad nią przewagę. Zawsze była w ruchu, wiecznie o coś i z czymś walczyła i zwykle to osiągała. Rzadko i tylko przez moment zdarzało mi się zobaczyć ją znieruchomiałą, z szeroko otwartymi ze zdumienia oczami i lekko uchylonymi ustami, gdy okazało się, że coś było sprytniejsze od niej. Z tych ust wychodziło wtedy tylko jedno słowo, wyrażające jednocześnie uznanie i podjęcie wyzwania:

– Jebaniutki.

Zazdroścłem jej zawsze tej umiejętności. Wielu cech zazdroszczę kobietom. Pobił ją ostatecznie jej mąż, były wojskowy. Tego jej nie zazdrościłem.

Podnoszę się i kieruję w stronę baru. Właścicielka odbiera należność i mówi:

– Wpadnij do nas koniecznie, gdy będziesz w okolicy. Dobrze?

Patrzę jej prosto w oczy:

– Przecież wiesz. Nie musisz pytać.

Ściskam silnie jej rękę, której nie mam ochoty wypuścić, nie mam też najmniejszej ochoty wyjść na mróz i wsiąść do pociągu, który nawet nie wiem, gdzie właściwie jedzie. Wolałbym zostać tu, wśród tych ludzi, których znam i których tak łatwo jest kochać.

Z peronu dolatuje świst, czas ponagla.

1 Fannie Flagg "Fried Green Tomatoes at the Whistle Stop Cafe", Vintage Books, Londyn 2012, str. 237


sobota, 29 maja 2021

Claudio Magris "Podróż bez końca".

Podróż (...) jest sama przez się wieczną preambułą, wstępem do czegoś, co ma nastąpić i co jest tuż-tuż. Jest wyjazdem, postojem, powrotem, pakowaniem i rozpakowywaniem walizek, robieniem notatek o pejzażu, który - kiedy go mijamy - umyka, rozpada się i układa na nowo... 

s. 7.

Podróż zawsze rozpoczyna się na nowo, musi rozpoczynać się na nowo, podobnie jak egzystencja. (...) Podróżowanie ma zatem coś wspólnego ze śmiercią (...) lecz jest również odwlekaniem śmierci, odkładaniem na jak najpóźniej przybycia na miejsce, spotkania z istotą rzeczy...
Podróżować nie po to, aby dotrzeć do celu, lecz aby dojechać jak najpóźniej, aby nie dojechać - o ile to możliwe - nigdy.
s. 8.
Niemal zawsze mamy zbyt wiele powodów, by pragnąć, żeby życie minęło tak szybko, jak to tylko możliwe, by teraźniejszość stała się jak najprędzej przeszłością, żeby już nadeszło jutro (...). I tak żyjemy nie po to, aby żyć, lecz aby życie dobiegło już końca, aby być bliżej śmierci, aby umrzeć.
s. 8.

Podróżować i czuć się zawsze jednocześnie w nieznanym i w domu, wiedząc wszakże, iż nie mamy domu. Ten, kto podróżuje, pozostaje niezmiennie włóczęgą, obcym, gościem; śpi w pokojach, gdzie przed i po nim mieszkali nieznajomi, nie ma własnej poduszki ani dachu nad głową. Pojmuje więc, że nie można nigdy naprawdę posiadać domu, przestrzeni wykrojonej z nieskończoności wszechświata, lecz tylko przebywać w nim przez pewien czas, przez jedną noc albo przez całe życie, w poczuciu szacunku i wdzięczności. (...) W podróży, będąc nieznajomym wśród nieznajomych, uczymy się być Nikim, pojmujemy konkretnie, że jesteśmy Nikim.

s. 9-10.

Podróż jest kolista: wyruszamy z domu, przemierzamy świat, powracamy do domu, chociaż różni się on bardzo od tego, który zostawiliśmy za sobą, nabrał bowiem sensu dzięki wyjazdowi, początkowemu rozstaniu.

s. 11.N

Nie ma podróży bez przekraczania granic — politycznych, językowych, społecznych, kulturowych, psychologicznych, również tych niewidocznych, odgradzających jedną dzielnicę od drugiej w tym samym mieście, granic między osobami, pokrętnych granic, które w naszym własnym piekle rozdzielają nas. Przekroczyć granice, jak również pokochać je — ponieważ określają rzeczywistość, indywidualność, nadają jej kształt, ratując przed utratą formy - lecz nie wielbić ich, nie czynić z nich bożków żądnych krwawej ofiary. Wiedzieć, że są giętkie, tymczasowe, ulotne jak ludzkie ciało i dlatego zasługują na miłość; śmiertelne w tym sensie, że podległe śmierci, podobnie jak sami podróżni. (...) Podróżować nie znaczy tylko znaleźć się po drugiej stronie granicy, lecz również odkryć, że jest się zawsze także po tamtej stronie.

s. 12-13.

Każda podróż zakłada mniej więcej podobne doświadczenie: ktoś lub coś, co wydawało się bliskie i znajome, okazuje się obce i niepojęte. Albo też czlowiek, pejzaż, kultura, które uważaliśmy za odmienne i dalekie, okazują się nam bliskie. Ludziom z jednego brzegu mieszkańcy z drugiej strony rzeki wydają się groźnymi barbarzyńcami pełnymi przesądów. Ale jeśli zaczną chodzić w tę i z powrotem po moście, mieszając się z innymi, i krążyć od jednego brzegu do drugiego, tak że nie będą już w końcu wiedzieć, po której stronie mieszkają, odnajdą życzliwość dla siebie samych i dla świata.

s. 13.

Podczas podróży wiele rzeczy zostaje podanych w wątpliwość: pewniki, wartości, uczucia, oczekiwania gubią się po drodze — droga jest surową, lecz dobrą nauczycielką. Inne wartości i uczucia znajduje się, spotyka, zabiera ze sobą.

s. 15.

Podróżowanie oznacza liczenie się ze światem, lecz również z jego alternatywnym obliczem: z Historią i inną historią albo z innymi historiami, które ta pierwsza uniemożliwiła i stłumiła, lecz nie calkiem wyeliminowała.

s. 15.

Najbardziej ryzykowna, trudna i zachwycająca przygoda staje się naszym udziałem w domu, to tam gra toczy się o życie, o zdolność do miłości lub jej brak, o bycie szczęśliwym i umięjętność dawania szczęścia, o śmiałość dojrzewania lub zasklepianie się w lęku. Dom nie jest idyllą, jest przestrzenią konkretnej egzystencji, a więc narażonej na konflikt, nieporozumienie, błąd, przemoc, jałowość, klęskę. Dlatego stanowi centralny punkt życia, ze swoim dobrem i złem, miejsce najsilniejszej, niekiedy niszczącej namiętności — do towarzyszki naszych dni, do dzieci — ogarniającej nas bez reszty.

s. 18-19.

Podróżowanie  uczy gubić się po drodze, czuć cudzoziemcem w życiu, rownież we własnym domu, lecz bycie cudzoziemcem pośród cudzoziemców to może jedyny sposób, aby stać się naprawdę braćmi. Dlatego celem podróży są ludzie...

s. 20.

Aby poznać jakieś miejsce, trzeba zobaczyć je ponownie. To, co znane i bliskie, wciąż na nowo odkrywane i wzbogacane, staje się obietnicą spotkania, fascynacji, przygody. Kiedy rozmawiamy po raz dwudziesty albo setny z przyjacielem lub kochamy się z drogą nam osobą, odbieramy to nieskończenie intensywniej niż za pierwszym razem.

s. 21.

Historia nie składa się wyłącznie z tego, co się zdarzyło, a jeszcze mniej z chimerycznych i absurdalnych alternatyw, lecz również z ewentualności, (...) potencjalnych rozwiązań, które tkwiły w konkretnej sytuacji, z tego, co w danej chwili było lub jest możliwe. Nadzieje pokolenia w danym okresie historycznym są częścią jego historii, a więc przyczyniły się także do uczynienia z nas tego, kim jesteśmy, chociaż nie spełniły się i bieg wydarzeń im zaprzeczył.

s. 26.

Odczuć i dotknąć ręką to, co w określonej sytuacji uważano za możliwe albo czego sobie życzono - odmienny rozwój wypadków — pomaga zrozumieć lepiej to, co się stało i co może być zrozumiane tylko pod warunkiem, że nie będziemy sądzić, iż od samego początku było konieczne.

s. 26.

Podróżny pozostaje wierny także utraconym okazjom, nie poprawia przeszłości ani samego siebie, mądry po szkodzie, lecz próbuje przenieść, ile tylko się da — wrażeń, rzeczy, hipotez, projektów — w przyszłość, równie ulotną jak przeszłość i tak samo skazaną na przeminięcie.

s. 26.

Dziś Nowoczesność z jej wiarą w postęp i możliwość kierowania biegiem historii wydaje sę zakurzonym rupieciem. Żyjemy i poruszamy się w ponowoczesnym średniowieczu, globalnym i wyrafinowanym, które w zawrotnym tempie przekształca świat pod względem technologii, nie wierzy jednak, że potrafi nadać mu sens.

s. 29.

Zwykły spacer wymyka się ścisłej kontroli planu i woli, ponieważ nie można wiedzieć, czy i co na pierwszym skrzyżowaniu każe nam zmienić trasę przechadzki, Wszystkie najważniejsze rzeczy - miłość, szczęście, cierpienie — zdarzają się przypadkiem albo na mocy łaski, kiedy wypuszczamy z rąk cugle i pozwalamy unieść się życiu. Idąc na spotkanie tego, co się nam przydarza, otrzymujemy nieoczekiwane dary i zdajemy się wtedy z lekkim sercem na bieg życia, ufni w jego wielkoduszność i gotowi wierzyć, że zadba ono lepiej niż my sami o to, czego naprawdę potrzebujemy.

s. 29.

To, co pozostaje wyłącznie wewnętrzne, łatwo gorzknieje i ulega zepsuciu, staje się nałogiem i szaleństwem. Również namiętność pogrąża się w mule serca i przemienia w bezpłodne fantazjowanie, jeśli nie stanie się wspólnym światem, przygodą pośród rzeczy. Samotny świat wewnętrzny traci łatwo poczucie dobra i zła, podobnie jak w snach, w których można pozwolić sobie na wszystko i nie czuć się z tego powodu winnym. Świat wewnętrzny musi być przenicowany niczym stara marynarka, powiązany z z rzeczywistością zewnętrzną...

s. 30-31.

O życiu decyduje po części rola, jaką odgrywa w nim śmierć, zależnie od tego, czy zostaje wyparta, czy lękamy się jej, flirtujemy z nią, czynimy z niej składnik naszej egzystencji.

s. 33.

Wieczór jest zimny i wietrzny. Podobny chłód odczuwa się, kiedy pod koniec krótkiej czy długiej podróży więź łącząca grupę osób się rozpada; przyjaźń pozostaje, ale taka konstelacja ani taka atmosfera więcej się nie powtórzą.

s. 34.

Często ból niszczy, czyni zgorzkniałym, sprawia, że odrzucamy to, co inni, obdarzeni hojnie przez los, zdołali stworzyć, stając się sławni; szczególnie ból (...) zmuszający do przebywania w cieniu, nie pozwala cieszyć się blaskiem będącym udziałem innych.

s. 36.

Wszelki eden, domena nieśmiertelności, jest również krainą śmierci, miejscem za wodą, gdzie ustaje mozolna i swojska nieistotność życia.

s. 45.

Morze to absolut, dostarcza doznań tak intensywnych, że niemal bolesnych. Pośród kolorów wody i granitowego piasku, który podkreśla jej połyskującą jasność, wyzbywamy się wszystkiego, co banalne, przypadkowe, względne. Chcielibyśmy uchwycić istotę życia, uwolnić się od wszystkich przymusów niepozwalających nam żyć, od mechanizmów retoryki, tak jak zdejmuje się ubrania. Obieramy pozorne życie ze skórki, aby dotrzeć do życia prawdziwego, do szczęścia, i odnosimy wrażenie, że przybliżamy się do jądra tak istotnego, tak czystego, że przypomina ono nicość.

s. 46.

Śmierć ukochanej osoby zabiera ze sobą również kawałek świata albo jakąś jego barwę; ten, kto żyje dalej, usiłuje odzyskać je choćby częściowo, jak w trakcie rehabilitacji po utracie kończyny; poczucie braku jednak pozostaje.

s. 50.

Codzienna rutyna — prawdziwa mistrzyni w wymyślaniu pułapek i przeszkód uchodzących za konieczność i niezbywalny obowiązek — jakże często nie pozwala nam żyć, głęboko odetchnąć i już na samym początku wyklucza wszelką wesołą komitywę i i radość wędrowania.

s. 51.

Dobroć wiąże się często z przyjazną i ufną relacją ze światem, czułą zażyłością z przedmiotami, uważną i mądrą zdolnością do posługiwania się nimi zręcznie, lecz również troskliwie i z szacunkiem. Życzliwość wobec osób, zwierząt, roślin obejmuje spontanicznie rzeczy; wazon, do którego wkładamy kwiat; dobroć tkwi także w dłoniach, w sposobie, w jaki zbliżają się do innych dłoni albo zabierają popielniczkę ze stolika. Uważność, jak twierdzą niektórzy, jest formą modlitwy, rozpoznaniem obiektywnej rzeczywistości, ładu, granic; sposobem patrzenia poza i ponad własne „ja”, wiedzy, że nikt nie jest tyrańskim i kapryśnym satrapą, nie może więc niszczyć świata pod wpływem impulsu, jak zdarza się to nam w przygnębiających i bezsilnych atakach gniewu, kiedy, nie mogąc unicestwić siebie samych, innych i całego wszechświata, rozszarpujemy na kawałki pierwszą lepszą rzecz, jaka nawinie się nam pod rękę. Istnieje potężna dobroć rąk, kogoś, kto dba o drugiego i nie skupia się na własnych czczych zachciankach...

s. 55.

Przemożne upodobanie do świętowania wydaje się tym bardziej wzruszające, im mniej jest do świętowania.

s. 65.

W podróży pierwsza osoba liczby pojedynczej jest czymś niepewnym, sprowadza się niemal do gramatycznej konwencji. Kto bowiem podróżuje? „Ja” podróżnego to coś odrobinę tylko więcej od spojrzenia, formy, w której odciska się rzeczywistość, pojemnika pozwalającego, aby wypełniły go rzeczy, i co najwyżej nadającego im - na skutek uprzedzeń, nostalgii, niepokojów, jakie żywi wędrowiec — kształt, podobnie jak dzban nadaje go w wodzie.

s. 66.

Tożsamość pograniczna, powinna wzbogacać jednostkę, podczas gdy często pogranicze wzmacnia jedynie nieufność wobec innych, podziały, nienawiść.

s. 68.

Ktoś, kto nie zna się na sztuce, nie potrafi czasami odróżnić na pierwszy rzut oka (...) poezji ukończonego dzieła od poetyckości tkwiącej w rzeczach, zanim przeobrazi je artysta. Rzeczy — ale także gesty, twarze, pejzaże — mają z pewnością swoją poezję i fragment realnego świata oprawiony w pustą ramę jest obrazem.

s. 73.

Jeśli czujemy się obcymi i cudzoziemcami, to nie dlatego, że mamy wrażenie, iż zapuściliśmy się do krainy mgieł, lecz raczej dlatego, że to my wydajemy się istotami utkanymi z mgły albo cieniami, które poruszają się pośród żywych osób, trochę tylko bardziej zagrożonych śmiercią niż my, ale przecież żywych.

s. 76.

Tragedia (...) zakłada ludzki wymiar wielkości i siły, wartość przyznawaną życiu, które jest zagrożone i może ulec zagładzie, przeczucie losu i sensu. Tragiczny upadek nie pomniejsza człowieka; zrzuca go z rydwanu niczym homeryckiego wojownika trafionego w bitwie, nie upokarza go ani nie unicestwia, jak przydarza się to temu, kogo wsysa nierzeczywisty koszmar. Tragedia dzieje się, lecz jej nie widać, i to właśnie uderza najbardziej.

s. 76.

Zapominamy często, że można kochać taką harmonijną, zwykłą codzienność, czuć się szczęśliwym i spełnionym dzięki wciąż ponawianemu powtarzaniu zwykłych gestów, dzięki temu, co czyni zachwycającym upływ czasu: patrzeć, spacerować, pisać, czytać, siadać przy stole wraz z drogimi nam osobami, rozmawiać, spotykać się, przyjaźnić, kochać. Kto ma to wszystko, jest uprzywilejowany i musi wiedzieć, że nim jest, musi być świadom, że jego szczęście polega na owym swojskim i zwykłym, lecz wieczne nowym upływie godzin każdego dnia.

s. 78.

Pisarz nie może ucieleśniać niczego, nawet jakiegoś kierunku ani poetyckiego świata, które dopóty jedynie pozostają autentyczne, dopóki wyraża je on tak, jak żyje, nie martwiąc się, co się z nimi stanie ani jakie skutki przyniosą w rzeczywistości.

s. 89.

Jedną z wielkich niesprawiedliwości życia jest ta, o której wspomina melancholijnie Ewangelia: „Kto posiada, temu będzie jeszcze przydane, a ten, kto nie posiada, temu będzie odjęte to, co ma”. Kto miewa się dobrze — jednostka czy naród — kto jest wolny od biedy, wyzysku, upośledzenia, jest równiez często wielkoduszny i sympatyczny, podczas gdy ten, kto cierpi głód i upokorzenia, bywa niekiedy odpychający w swojej upartej potrzebie autoafirmacji.

s. 94.

Kolory są alfabetem świata; nie tylko morze, łąka albo ogień, lecz także uczucia, słowa, sytuacje, nawet idee mają swoje barwy.

s. 100.

W miejscach pełnych życia grozi nam, że niczego nie zobaczymy, tak jak kiedy nie słyszymy nic, kiedy jest zbyt głośno; przesyt rzeczywistości utrudnia jej odbiór. W tym północnym świetle liść, na który pada promień słońca, zdaje się niepowtarzalny, ulotny, lecz konieczny; łamiąca się gałąź maluje różnymi barwami powietrze. Być może rzeczywistość, aby odsłonić niezastąpiony sens każdej egzystencji, musi być pomniejszona, zredukowana do minimum.

s. 101.

Mówić bez emfazy i obiektywnie o przemocy, której ofiarą się padło, to najlepszy znak wewnętrznej wolności, warunek, a zarazem konsekwencja wolności obywatelskiej.

s. 112-113.

Społeczeństwa narzucające represywną moralność odpowiedzialne są również za grzechy, które powołują do życia; ponieważ widzą wszędzie perwersję, przyczyniają się do tego, że perwersja, albo to, co się za nią uważa, nabiera coraz więcej uroku. Wszystko jest czyste dla tych, którzy są czyści, uważa Ewangelia. A Nietzsche dodaje: „Dla wieprza wszystko cuchnie wieprzem”.

s. 113.

W obliczu straszliwego epizodu z historii własnego kraju łatwo można ulec sprzecznym impulsom. Z jednej strony chciałoby się zlekceważyć go i przejść nad nim do porządku dziennego, a z drugiej powracać do niego z większym uporem, niż gdyby chodziło o zbrodnie popełnione przez innych — filologiczną skrupulatność nakazującą korygować wszelkie przesadzone szczegóły hamuje obawa, być może uzasadniona, aby ta skądinąd uczciwa korekta nie brała się z chęci pomniejszenia tego, co się wydarzyło, jak czyni to wielu historyków rewizjonistów. Poczucie winy biorące się nie z jasnego przeświadczenia natury moralnej, lecz z psychologicznych rozterek jest złym doradcą.

s. 115-116.

Czy jest słuszne, konieczne, czy też błędne czuć się odpowiedzialnym za czyny innych osób i innych sił politycznych naszego kraju, które być może nawet sami zwalczaliśmy?

s. 116.

To przede wszystkim rzekoma sakralność początków przybierająca niekiedy pretensjonalne formy robi wrażenie na nas, żyjących w ponowoczesności, dla których powodem do radości lub zmartwienia jest to, że jesteśmy epigonami odciętymi od źródeł życia. Sacrum jest słowem - i wymiarem — dwuznacznym; znaczy również tyle, co przeklęty, nietykalny, niedostępny profanom; ludzie czują się dziś w jakimś sensie profanami, zarówno wtedy, kiedy godzą się pozostać na zewnątrz niedostępnej świątyni bogów, jak i wtedy, kiedy ogarnięci co jakiś czas obrazoburczą furią niszczą świątynie, które mają w zasięgu ręki.

s. 118.

Podobnie jak wszelki bałwochwalczy przesąd, sakralność i aureola początków są złudzeniem, często oszustwem. Autentyczne sacrum oznacza religijne poszanowanie całego stworzenia w każdym jego momencie, całej egzystencji — każdego domu, gdzie rodzą się i żyją ludzie, każdego ziarna zboża, które umiera i się odradza. Kiedy natomiast staje się tajemnym kultem związanym z uprzywilejowanymi miejscami, przedmiotami i obrazami, złudnie tajemniczymi, staje się chwytem, oszustwem i samooszukiwaniem się, pomieszczeniem, gdzie nie zapala się światła, aby nikt nie zauważył, że jest puste i iż rzekomy bóg jest fetyszem. Batwochwalstwo degraduje Boga i boskość do tajemnicy rodem z lunaparku i pozostaje wrogiem religii. Początki — jednostki, narodu, cywilizacji — nie są ani trochę bardziej święte od jakiegokolwiek innego momentu życia. Fałszywa sakralność oznacza przemoc, lęk i grozę, których potrzebuje wszelka brutalna władza, aby zniewolić swoich poddanych.

s. 118-119.

wyd. Fundacja Zeszytów Literackich, Warszawa 2009, tł. Joanna Ugniewska. 

środa, 27 stycznia 2021

Bartosz Lisek, Piotr Strzeżysz "Nie dojechać nigdy".

"Kiedy słyszę słowo "dom", to nigdy nie widzę budynku. Dom, to jednak jest miejsce, ale to jest miejsce, które jest we mnie. To znaczy, ja noszę w sobie swój dom. Wewnętrznie czuję się takim nomadą, czuję wewnątrz siebie potrzebę przemieszczania się i nie jest mi potrzebne jedno miejsce, do którego ja mógłbym wracać. Oczywiście jest to bardzo wygodne, jak masz miejsce, do którego możesz pojechać, w którym masz jakieś przedmioty, masz jakieś rzeczy, które są ci bliskie, w którym możesz odpocząć, z którego nikt cię nie wyrzuci, no to jednak czujesz się w tym bezpiecznie, czujesz się w tym swobodnie, no ale to nie jest dom. To jest budynek, ale to nie jest dom."

"Czasami ludzie pytają mnie, czy nie czujesz się w drodze samotny. Nigdy w życiu. Samotność strasznie pomaga w podróży. Moim zdaniem jest nawet konieczna do tego, żeby tę podróż głębiej przeżywać."

"Jeżeli gubisz się, to znaczy, że zboczyłeś z celu, a jeżeli większość moich wyjazdów jest bez celu, to tak naprawdę ja nie mogę się zgubić."

"Mnie się często wydaje, że jednak coś jest po coś, że pewne rzeczy, które dzieją się w naszym życiu są po to, żeby nam coś pokazać, jestem przekonany o tym, że to są takie wskazówki, że to są takie znaki. I teraz, co my z tymi znakami zrobimy, to jest właśnie ta nasza wolność."

"Większość ludzi już od dzieciństwa jest urabiana w pewien schemat, jedyny obowiązujący model życia, czyli szkoła, potem studia, jak nie studia, no to praca. No po tych studiach właśnie jakaś praca, w międzyczasie jakaś rodzina, dom, dzieci i tak dalej, praca, emerytura i śmierć, a przecież wcale nie musi tak być. Większość ludzi na świecie postępuje i robi pewne rzeczy nie dlatego, bo w to wierzy, bo chce to robić, tylko dlatego, bo tak trzeba, bo ktoś tak powiedział, bo tak wypada, bo wydaje się, że to jest właściwe, chociaż nawet, jak człowiek wie, że to nie jest właściwe, to i tak to robi. To jest dla mnie nienormalne."

"Po co? Może nigdy nie odpowiem na to pytanie, po co. Ale najprostszą odpowiedzią w tym momencie, dwadzieścia lat temu i być może i za pięćdziesiąt będzie odpowiedź "po nic". (...) Mógłbym do tego dorzucić, czy wszystko musi być po coś, czy nie warto robić czegoś dla samego robienia, czy od razu trzeba doszukiwać się tutaj jakichś sensów w tym? Jeśli sensem życia jest samo życie, to może po prostu wystarczy żyć."


 Nie dojechać nigdy, reż. Bartosz Lisek, tekst: Piotr Strzeżysz.

wtorek, 4 sierpnia 2020

Rabindranath Tagore "Nacjonalizm"

Człowiek jednak musi, stojąc w obliczu trudności, kierować się prawami swej wyższej natury, gdyż nieposłuszeństwo wobec nich, jakkolwiek może go obdarzyć chwilowem powodzeniem, musi go narazić pewnie na upadek. To bowiem co dla niższej natury jest tylko przeszkodą, jest dla wyższych form życia możliwością dalszego rozwoju.
s. 3.
Celem ludzkiej historji nie jest bezbarwna nieokreśloność kosmopolityzmu ani namiętne samoubóstwienie kultu narodowościowego.
s. 4.
Ludzkie społeczeństwo jako takie, niema celu poza sobą. Jest celem samo w sobie. Jest kształtem, w którym wypowiada się człowiek, jako istota społeczna. Jest naturalnem zszeregowaniem ludzkich stosunków, umożliwiającem ludziom urzeczywistniać swoje ideały w wspólnem dążeniu.
s. 6.
Jeżeli organizacja polityki i handlu, przezwana nacjonali­zmem uzyska przewagę kosztem harmonji wyższych form życia, wtedy źle będzie z ludzkością. Jeżeli ojciec rodziny oddaje się grze i zapomina o swych obowiązkach wobec domu, przestaje być człowiekiem a staje się maszyną, pędzoną chęcią zysku. Zdolny jest wówczas do popełniania czynów, których w stanie normalnym wstydziłby się zapewne. Podobnie jak z jednostką ma się rzecz z ludzkiem społeczeństwem. Jeżeli nie jest ono niczem więcej, jak tylko zorganizowaną siłą, to istnieje tylko mało zbrodni, do których nie byłoby zdolne.
s. 8.
Ochrona prawna jest dla nas nie tylko darem, lecz również cenną nauką. Uczy nas, jakiego potrzeba samoopanowania, ażeby kultura i postęp mogły się trwale rozwijać. Dzięki niej dowiedzieliśmy się, że istnieje ogólna norma sprawiedliwości, do której wszyscy ludzie mają równe prawo, bez względu na stan lub barwę.
s. 11.
Jeżeli przemoc dochodzi do tego stopnia, że usuwa bezwzględnie wszelkie przeszkody z drogi, to końcem jej zwycięskiego pochodu tryumfalnego musi być nagły upadek.
s. 13.
...tyją coraz bardziej takie urządzenia, jak organizacja wojskowa, system administra­cyjny i policyjny, tajna policja oraz szpiegostwo i panoszą się po całym kraju. Są one potrzebne do utrzymania porządku. Czyż jednak nie jest ten porządek wyłącznie ujemnem dobrem? Czy nie na to jest porządek, ażeby zapewnić ludziom możność swobodnego rozwoju. Czyż nie odpowiada jego zadanie zadaniu skorupy od jaja, której wartość polega na tem, że chroni pisklątko i jego pożywienie, a nie na tem, że ułatwia człowiekowi zjedzenie śniadania? Administracja sama w sobie jest bezpłodna i nietwórcza, ponieważ jest czemś bez życia.
s. 13-14.
Wiemy jednak dobrze, że jeżeli wędrujemy dłuższy czas boso po drodze wysypanej kamieniami, przyzwyczajamy się do humorów niegościnnej ziemi, podczas gdy chociażby najmniejszy kamyczek w naszym buciku nie przestanie nam nigdy dokuczać. Rząd nacjonalistyczny jest właśnie takim bucikiem — dostosowuje się on dokładnie do nogi, reguluje nasze kroki według pewnego, utartego systemu i niepozostawia naszym nogom żadnej swobody, ażeby się w tym buciku wygodnie urządziły. Jeżeli tedy będziecie wykazywać na podstawie statystyk, że ilość kamyczków, o które przedtem musiały się wasze nogi ocierać, była znacznie większa, aniżeli dzisiaj, to nie dotkniecie tem samego jądra zagadnienia. Nie chodzi bowiem o ilość przeszkód zewnętrznych, lecz o to, czy człowiek jest w mocy je z drogi usunąć. To ograniczenie wolności jest złem strasznem, nie tyle ze względu na wielkość, ile ze względu na rodzaj.
s. 14.
Ten ustawiczny, okrutny, mechaniczny nacisk tego, co martwe na to, co żywotne, jest głównym powodem cierpień dzisiejszego świata. Nietylko szczepy podbite, lecz także i wy, co sądzicie, że jesteście wolni, składacie codziennie ofiary z waszej swobody i waszego człowieczeństwa na ołtarzu bożka nacjonalizmu i żyjecie w dusznej, zatrutej atmosferze nieufności, chciwości i strachu, rozpostartej nad całym światem.
s. 15.
Nie przeszkadzam wam wcale w sprzedawaniu wyższych wartości życia za zysk i potęgę; nie przeszkadzam wam też wcale w radowaniu się waszem wzrastającem powodzeniem, podczas gdy dusza wasza znajduje się na bezdrożach. Czy jednak sądzicie, że nie będziecie nigdy pociągnięci do odpowiedzialności za to, że wyhodowaliście i rozwinęliście w człowieku samolubne popędy, które zwiecie dobremi. Zapytuję was, czy istnieje w całej historji ludzkości i to nawet w jej najciemniejszych epokach, coś tak potwornego, jak ta zbrodnia nacjonalizmu, który wbija swe kły drapieżne w żywe ciało świata i którego jedyną troską jest nie wypuścić ofiary ze swoich szponów.
s. 16.
Czy nie zauważyliście, że od czasu, jak istnieje nacjonalizm, drży cały świat przed nim, jak przed jakiem widmem? W każdym, chociażby najmniejszym zakątku, drży wszystko ze strachu przed jego utajoną złośliwością; tam zaś, gdzie wzrok jego nie sięga, żyją ludzie w wiecznej obawie przed jego plecami. Głos każdego kroku, najcichsze słowo w sąsiedztwie, wprawia wszystkich w nieopisaną trwogę. A trwoga ta jest przyczyną wszystkiego złego w człowieku. Ona to sprawia, że przestaje się prawie wstydzić swojej nieludzkości i chełpi się sprytnemi kłamstwami. Uroczyste przyrzeczenia stają się dlań właśnie z powodu swej uroczystości śmiech wzbudzającą farsą. Naród z swojemi dekoracjami, jak moc i powodzenie, jak chorągwie i pobożne hymny, jak bluźniercze modlitwy w kościołach i chełpliwe słowa patrjotycznej dumy, nie może zataić faktu, że naród jest największem niebezpieczeństwem dla narodu, że wszystkie środki ostrożności zwracają się swem ostrzem przeciwko niemu i że narodziny każdego nowego narodu na świecie, budzą w nim obawę przed nowem niebezpieczeństwem.
s. 17.
Żywą rzeczywistością jest harmonja, która kojarzy poszczególne części rzeczy w jedną całość. Jeżeli rozluźnicie tę obręcz, która je łączy, rozlatują się części na wsze strony, zwalczają się i tracą sens bytu. Ci zaś, którzy łakną potęgi, starają się owładnąć zwalczającemi się nawzajem praelementami i rzucić je w wązkie kanały, ażeby móc zużyć je potem dla specjalnych celów ludzkości.
s. 20.
Człowiek pojęty jako całość nie jest potężny, lecz doskonały. Jeżeli chcecie uczynić z niego tylko siłę, to może stać się to jedynie kosztem duszy. Jeżeli mamy być pełnymi ludźmi, nie możemy spędzać całego życia na walce; nie pozwalają nam na to nasze popędy społeczne, tradycja naszych ideałów etycznych. Jeżeli ktoś chce, ażebym mordował ludzkie stworzenia, to musi naprzód zniszczyć pełnię mojego człowieczeństwa i to przy pomocy czegoś, coby zdusiło moją wolę w zarodku, ubezwładniło moje myśli i zmechanizowało moje ruchy. Wtedy dopiero po śmierci mojego pełnego, osobistego człowieczeństwa zrodzi się owa oderwana siła niszczycielska, którą nic nie łączy z prawdziwą ludzkością i która wskutek tego za najlżejszą podnietą staje się brutalna. Jeżeli odbierzecie człowiekowi jego przyrodzone otoczenie i jego bogate życie społeczne, obfite w obowiązki oraz ogromny zasób miłości i piękności, nie pozostanie wówczas nic, coby mogło się przyczynić do utrzymania jego całości. (...) Uczyńcie z drzewa kloc; dostarczy on wam wprawdzie ognia, nie wyda jednak ani żywego kwiecia, ani owoców.
s. 21.
Mądrość nacjonalizmu polega nie na wierze w ludzkość, a przeciwnie na zupełnej nieufności.
s. 23.
Nacjonalizm natomiast dowodzi swojem powodzeniem, że niesumienność jest drogą do dobrobytu — że dobroć jest dobra tylko dla słabych, Bóg zaś jest jedynie ostoją podbitych. Tak, to jest logika nacjonalizmu. Nie będzie on nigdy zważał na głos słuszności i prawdy.
s. 23.
Jednostka zgadza się dobrowolnie na to, ażeby nacjonalizm jechał na jej barkach. Dokonywa się w ten sposób coś, co jest już w samem założeniu sprzeczne z przyrodą, coś, co pociąga za sobą rozliczne nieszczęścia.
s. 24.
Ideał nacjonalizmu, jest jednym z najskuteczniejszych środków odurzających, które człowiek kiedykolwiek wynalazł. Pod wpływem jego wyziewów, może dokonać cały lud dzieła, podyktowanego najskrajniejszem samolubstwem, nie zdając sobie wcale sprawy z swojego etycznego zepsucia — pieni się jeszcze ze złości, kiedy mu się to zarzuca.
s. 24.
Najgorszą formą niewoli jest zwątpienie, gdyż pozbawia nas ono wolności, a zarazem wszelkiej możliwości wyzwolenia.
s. 27.
Chełpliwość nie jest niczem innem, jak tylko poczuciem wstydu, pokrytem złudną maską i jest w rzeczywistości tylko świadectwem braku wiary w siebie.
s. 27.
W rzeczywistości nie jest wiedza częścią składową ludzkiej istoty; jest li czemś wyuczonem i przez ćwiczenie zdobytem. Jeżeli znacie prawa zewnętrznej przyrody, to nie zmienia to wcale waszej ludzkiej istoty. Wiedzę możecie wypożyczyć od innych, nie możecie jednak pożyczyć u nikogo przymiotów duszy.
s. 30.
Obawiamy się, że pozostawiamy coś bardzo cennego i skutecznego, skoro nie połykamy wraz z ziarnem łupiny. Lecz podczas gdy nasza chciwość chciałaby zawsze wszystko zagarnąć, przyswajają nasze życiodajne organy tylko to, co strawne. To jest też jedyny słuszny sposób, w którym może żywy organizm zagarniać rzeczy. Tam gdzie jest życie, oznajmia się ono w ten sposób, że wybiera to, co potrzebne mu jest do istnienia, a odrzuca to, co szkodliwe. Żywy bowiem organizm nie wrasta w swoje pożywienie, lecz pożywienie wrasta weń właśnie. I tylko na tej drodze może stać się silny, nie zaś przez gromadzenie bez wyboru lub zdradę, popełnianą na samym sobie.
s. 30.
Jesteśmy skłonni wówczas gdy wiedza nasza zawodzi, zrzucić winę na przedmiot naszej wiedzy.
s. 35.
Postęp należy osądzać po jego celu ostatecznym. Pociąg zdąża ku stacji końcowej i to jest ruchem. A przecież drzewo, które już wyrosło niema ruchu tego rodzaju, jego postęp to postęp życia w nim samym. Żyje a jego tęsknota do światła szumi i dźwięczy w jego liściach, w jego sokach.
s. 35.
Istnieją rzeczy, które muszą być załatwione bezzwłocznie. Jeżeli chcecie walczyć lub mieć najdogodniejsze miejsce na targu, musicie chodzić, pędzić i gonić. Jeżeli chcecie natrafić na sposobność, którą można chwycić tylko w locie, musicie wysilać wasze nerwy i nie opuszczać nigdy placówki.
s. 35-36.
Europa jest niezmiernie szlachetna, jak długo wzrok jej skierowany jest na całą ludzkość, a jest niesłychanie zła wtedy, gdy dba tylko o swoje sprawy i całą siłę zużywa tylko na takie cele, które sprzeciwiają się temu, co w człowieku jest nieśmiertelne i wieczne.
s. 37.
Nagą wiedzę o rzeczach bardzo łacno jest zyskać i to w krótkim nawet czasie, lecz do wniknięcia w jej ducha trzeba stuletniego wychowania i opanowania siebie samego. Bo znacznie łatwiej władać przyrodą od zewnątrz, jak zdobyć ją sobie w miłości. Do tego jest zdolen tylko prawdziwie twórczy duch.
s. 39.
Życie, oparte wyłącznie na wiedzy, ma dla niektórych wdzięk, ponieważ podobne jest w swojej istocie do sportu: wydaje się na zewnątrz czemś poważnem, a w gruncie rzeczy jest tylko rozrywką.
s. 42.
Życie trawione na wiedzy jest takiem powierzchownem życiem, poświęconem sportowi. Dąży sprytem i dokładnością do powodzenia, nie troszcząc się zupełnie o wyższą naturę człowieka.
s. 42.
Moc spoczywa nie w broni, lecz w człowieku, który tę broń dzierży; a jeżeli ktoś, gnany gorączką mocy, przykłada większą wagę do broni jak do duszy, to grozi mu większe niebezpieczeństwo, niż jego przyjaciołom.
s. 42.
Łatwo jest zranić to, co żywotne; dlatego potrzebuje ono obrony; przyroda chroni życie osłonami, zbudowanemi z żywej materji. (...) Prawdziwą ochroną człowieka są ideały, pozostające w żywym do niego stosunku i wzrastające wraz z życiem.
s. 42.
Największem odkryciem, jakie poczynił kiedykolwiek człowiek, jest odkrycie prawa moralnego, że tem bliższy jest człowiek prawdy, im lepiej poznaje siebie samego i odnajduje się w innych. Ta prawda posiada nietylko podniosłą wartość, lecz ujawnia się w każdej sferze życia. Ludy, co kultywują gorliwie etyczną ślepotę jako miłość ojczyzny, potoczą się w przepaść szybko i gwałtownie.
s. 43.
Obecnie jednak, gdy duch cywilizacji zachodniej doszedł do władzy, podsyca on wszelkiemi środkami w całym ludzie, od dzieciństwa począwszy, nienawiść i ambicję; a czyni to w ten sposób, że przedstawia historję w nieprawdziwem lub na pół prawdziwem świetle, że wywołuje fałszywe pojęcia o innych ludach, budzi ku nim nieprzyjazne uczucia, że utrzymuje w pamięci przy pomocy pism i to często zmyślonych zdarzenia, które ze względu na dobro ludzkości powinne były być już dawno zapomniane. Stwarza w ten sposób coraz nowe powierzchnie tarcia między sobą a obcemi ludami. Jest to zatruwanie ludzkości u samego źródła.
s. 44.
Nie sądźcie bowiem, choćby przez chwilę, że zło, które wyrządzacie innym ludziom, nie da wam się we znaki, że nienawiść, którą wokół siebie siejecie, stanie się dla was murem ochronnym!
s. 44.
Nie łatwo jest pozbyć się chwastów, lecz łatwo jest zdziczeć z powrotem roślinom jadalnym.
s. 45.
Bóg was obdarzył przyszłością, teraźniejszość musicie sami sobie stworzyć.
s. 45.
Tylko moralnie niedojrzały człowiek boi się gniewu Boga, ponieważ lęka się Jego podstępu.
s. 46.
Łacno wydaje człowiek niesprawiedliwe sądy, jeżeli stoi w obliczu ludzkiej niewoli; łacno staje się pesymistą, jeżeli serce cierpi. Lecz ten tylko może zwątpić o ludzkości, kto straci wiarę w wyższe moce, co ożywiają w nim siłę w chwili największej niemocy, co wydobywają na jaw z ruin nowe życie.
s. 49.
wyd. Księgarnia "Nowości", Lwów 1921, tł. Seweryn Zausmer.

wtorek, 28 kwietnia 2020

Artur Andrus, Maria Czubaszek „Każdy szczyt ma swój Czubaszek”

Miłość przenosi góry, wynosi (czasem) śmieci, ale nie leczy z alkoholizmu. A tak w ogóle, miłość wydaje mi się przereklamowana. Oczywiście istnieje, ale głównie własna. Kochamy kogoś, kiedy nam jest z nim dobrze, chcemy z nim być, bo wydaje się nam, że bez niego nie umiemy żyć.
s. 75.
Uważam, że partie są niepotrzebne. Jakaś dyscyplina, głosowanie tak jak ktoś każe. Ludzie w partiach głupieją. Moim zdaniem wszyscy posłowie powinni być niezrzeszeni. Nie głosować na partie, tylko na konkretnych ludzi.
s. 206.
Jakiekolwiek uczucia, w tym uczucia patriotyczne, należy okazywać nieostentacyjnie. I jak widzę za dużo patosu, to już czuję, że to na pokaz.
s. 241.
Uważam za strasznie głupie, jeśli ktoś twierdzi, że dzieci powinno się mieć po to, żeby na starość miał kto szklankę herbaty albo wody podać. Do tego to można mieć gosposię.
s. 268.
Najbardziej dzielą bogactwo i bieda. I tak było, jest i będzie zawsze. Że jedni mają dużo, inni nie mają nic. I jedni z drugimi się nie dogadają.
s. 304.
wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 2011.

czwartek, 19 marca 2020

Stanisław Dygat "Disneyland"

Ludzie strasznie kłamią. Oszukują siebie i innych w sprawach wielkich i małych. Każdy jest przeciwnikiem każdego. Nawet bliskie osoby są sobie przeciwnikami. Przyjaźń, tkliwość rodzinna, miłość to tylko szczególne oblicze walki, którą toczą wszyscy przeciw wszystkim.
s. 10.
Kiedy rozchodzi się dwoje ludzi, a mają dziecko, towarzyszy temu zazwyczaj dramatyczna rozgrywka.
s. 12.
Ludzie, kiedy coś im solidnie dopiecze, starają się dla pociechy wesprzeć cudzym ciałem. Przynosi im to psychiczna ulgę.
s. 13.
W życiu często osiągają powodzenie ci, którzy sztucznymi zabiegami potrafili wyrobić sobie nazwisko. Wygrywają głupotę i lenistwo innych, fakt, że nie chce im się szukać szczerych wartości, ale łapią, co rzuca się w oczy i samo lezie w ręce.
s. 14.
Gdy nieświadomość zderzy się z rozbudzona nagle namiętnością, wynikają z tego okropne rzeczy.
s. 20.
Wyobrażamy sobie, że istnieje ktoś, kto jest zdolny zaspokoić nasze tęsknoty. Ktoś, kogo wcześniej czy później spotkamy. Wyobrażamy sobie wiele rzeczy, które nigdy się nie spełniają.
s. 22.
Człowiek rości sobie pretensje, aby zdarzenia sprzyjały jego intencjom. Lekceważy prawdę, którą propaguje rzeczywistość. Jest głuchy na jej oczywiste argumenty, jeżeli nie głosi ona tego, co odpowiada jego interesom i nie pochlebia jego satysfakcji. Zadaje sobie wiele trudu i wysiłku, ażeby nadawać faktom fałszywe pozory. Pomaga mu w tym gorliwie krótka pamięć, jego najwierniejszy przyjaciel.
s. 26-27.
Dwie istoty, które zbliżyła miłość, nie mogą stać się przez to identyczne. Identyczność dwu istnień jest szalonym wymysłem kobiet zajmujących się literaturą. Ofiarowując wszystko i wszystko wyznając, rości się pretensje do tożsamości, a przekreśla prawo do odmiennego reagowania na te same stany uczuciowe.
s. 27.
Kiedy przeżywa się jakąś miłość, eliminuje ona miłości przeszłe i przyszłe.
s. 28.
Człowiek udaje przed sobą, że jest kimś innym. Albo weselszy, albo smutniejszy niż naprawdę. W każdym razie inny, i to pozwala wytchnąć od codziennych zdarzeń. Jak w podróży. Zauważyłem, że ludzie wykorzystują podróże do zgrywy. Biorą urlop od siebie samych i wobec innych podróżnych, którzy nic o nich nie wiedzą, udają, że są kimś innym. To, że tamci nic o nich nie wiedzą, jest gwarancją powodzenia tej zgrywy.
s. 42.
W gruncie rzeczy owe oszałamiające piękności niewiele są warte i cała wiedza o nich wyczerpuje się wraz z pierwszym spojrzeniem. Naprawdę liczy się piękność, którą poznawać musimy powoli i o której przy każdym spotkaniu dowiadujemy się czegoś nowego.
s. 44.
śpiący mężczyzna jest dziecinnie bezbronny. Żadne jego głupie miny nie rozczulą tak kobiety, jak gdy zobaczy go śpiącego.
s. 70.
Jedyna inteligencja, która jest coś warta, to ta, którą się zdobywa poznając życie i walcząc o życie.
s. 77.
Kiedy zaczyna się walka, to zaczynają też rządzić prawa walki, i cokolwiek by człowiek myślał sobie na co dzień, podporządkowuje się już tylko prawom.
s. 84.
To straszne, że schematy życia składają się w poważnej części z elementów nie tylko nieciekawych, ale również do niczego nieprzydatnych.
s. 88.
Od czasu jak wynaleziono kino i jak zaczęło się ono rozwijać, ludzie stracili resztki swobody i naturalności. Każdy coś odgrywa i każdy stara się sceny ze swojego życia udramatyzować na podobieństwo filmowego dramatu, który szczególnie sobie upodobał.
s. 94.
Czasem wygłupić się przed samym sobą jest nieprzyjemniej niż wygłupić się publicznie.
s. 97.
Życie jest jakąś cholerną olimpiadą. Toczy się w nim walkę w różnych konkurencjach ale wszędzie trzeba się trzymać jakichś swoich zasad. Zdobywać się wbrew wszystkiemu, a czasem nawet pozornie wbrew sensowi, na piekielny wysiłek. Po to, żeby zwyciężyć. Nieraz człowiek zastanawia się, po co mu właściwie to zwycięstwo. Po co wyrzekać się dla niego tylu rzeczy? Ale jakkolwiek dochodziłby do wniosku, że się to nie opłaca i nie ma sensu, przy każdej następnej okazji rzuca się znowu do walki. Nie oglądając się na nic, dąży do zwycięstwa. Chyba że jest ostatnim, beznadziejnym palantem.
s. 103.
Ludzie spragnieni miłości czystej i wzniosłej nie potrafią niestety szukać jej tam, gdzie trzeba, kusi ich duszny, dwuznaczny buduar. Kończy się tym, że do tego, co uważali za najczystsze i najwznioślejsze, nabierają obrzydzenia. Potem ze złości zaczynają robić różne świństwa.
s. 110.
Człowiek uratowany z katastrofy lotniczej jest żywy. I to się liczy, a nie to, że mógł ewentualnie przy układzie innych, mniej szczęśliwych okoliczności stać się martwym.
s. 118.
Ludzie już się tak między sobą umówili, że pewne sprawy będzie się załatwiać milczkiem i chyłkiem, a póki jest to milczkiem i chyłkiem, należy uznać, iż nie stało się nikomu nic złego.
s. 119.
Większość kobiet chce, żeby je zdobywać, i wyrabia w związku z tym różne idiotyzmy, doprowadzając często mężczyzn do irytacji i zniechęcenia. Lubią to tylko profesjonalni kolekcjonerzy, nałogowi szulerzy miłości, którzy stawiają sobie za punkt honoru doprowadzić niefortunne kokietki od manifestacyjnej obojętności do skrytego natręctwa. Ale normalni mężczyźni nie mają czasu ani głowy na takie rzeczy.
s. 121-122.
Człowiek miewa czasem takie stanowcze postanowienia. Czuje w sobie napływ energii, złość przeciw wszystkiemu, co mu przeszkadza żyć, wolę, by to wszystko usunąć ze swej drogi. Taki stan wewnętrznego wysiłku trwa na ogół krótko.
s. 124.
Rzeczy nagłe i niespodziewane, choćby reprezentowały najpozytywniejsze elementy, działają na ogół destrukcyjnie. Ludzie przyzwyczajają się do tego, jak jest, i zmiany na lepsze wprowadzają ich w takie samo zakłopotanie, jak zmiany na gorsze.
s. 125.
Instynkt tłumaczenia wszelkich zjawisk na swoją korzyść jest chyba jednym z najsilniejszych instynktów tkwiących w człowieku. Co najmniej tak silny, jak instynkt macierzyński. Cokolwiek mówiłyby fakty, a dyktował rozsądek, człowiek zawsze ulegnie wreszcie na dłużej lub krócej zdradliwym podszeptom tego instynktu.
s. 132.
Życie składa się z odprężeń, ale i z napięć. Jedno następuje po drugim w sposób nieuchronny. Nie mogą istnieć tylko same odprężenia. Chociaż obawiam się, że natomiast same napięcia istnieć mogłyby i życie niektórych pechowców składa się właśnie z samych napięć. Myślę jednak, że jest w tym dużo ich własnej winy. Zauważyłem, że pechowcy są zawsze straszliwymi egocentrykami. (…) Oni są tak przeraźliwie zaabsorbowani swoim losem i tak podejrzliwie usposobieni do wszystkiego, co on przynosi i proponuje, że przez to właśnie wywołują ów ostry stan stałego napięcia.
s. 139-140.
Kiedy się człowiek podda, nie może dla niego wyniknąć z tego nic dobrego. Trzeba być konsekwentnym. Nawet wtedy, gdy wydaje się to tylko bezmyślnym uporem. Potęga konsekwencji sięga daleko i nie jest łatwa do odczytania.
s. 141.
Pogarda jest właściwa ludziom słabym i nikczemnym, którzy usiłują odwrócić uwagę od drobnych świństw, przy pomocy których przedzierają się przez życie.
s. 145.
Sam fakt składania przysięgi sugeruje, że coś jest nie w porządku i że gdzieś czają się jakieś świństwa i gmatwaniny. Należałoby to raczej dyskretnie przemilczeć, a nie uroczyście o tym przypominać.
s. 148.
Prawość może mieć sens tylko wtedy, gdy stanowi własność zbiorową. Kiedy chce ją sobie przywłaszczyć ktoś samotnie, czyni z niego ofiarę. Mało, że godną pożałowania, ale jeszcze i śmieszną.
s. 234.
wyd. PIW, Warszawa 1968.

poniedziałek, 9 marca 2020

John Irving "Jednoroczna wdowa"

Jeżeli nagość, a raczej poczucie nagości, jest tym, co powinien przekazywać akt, to nie istnieje nagość, mogąca równać się nagości człowieka, który pierwszy raz w życiu rozbiera się przed kimś obcym.
s. 37.
Układy, jakie zawierają małżonkowie, aby zachować kurtuazję we wzajemnych stosunkach w drodze do rozwodu, bywają często wyjątkowo zawiłe, kiedy oboje za cel nadrzędny uznają ochronę dziecka.
s. 67.
Niewiele jest na świecie zjawisk pozornie tak nieskażonych przez rzeczywistość, jak uśpione dziecko.
There are few things as seemingly untouched by the real world as a child asleep.
s. 184.
Życie jest łatwiejsze, kiedy robimy to, czego chcą od nas inni.
s. 423.
Strach, by nie stchórzyć, to najbardziej niefortunny motyw wszelkiego działania.
s. 425.
Problemem pisarza często bywa to, że nawet kiedy próbuje przestać myśleć o rozpoczętej powieści, jego wyobraźnia mimo wszystko pracuje - nie sposób jej wyłączyć.
s. 443.
Jak nierówno rozkłada się powodzenie i niepowodzenie, jeśli nie od razu, przy ludzkich narodzinach, to później, wskutek okoliczności pozostających poza naszą kontrolą, w pozornie bezładnym biegu kolidujących ze sobą zdarzeń - jesteśmy zależni od ludzi, ktorych spotykamy, i od tego, czy i kiedy ci ważni dla nas ludzie napotykają innych na swej drodze.
s. 591.
Żadna odmiana nietolerancji w Ameryce nie da się porównać do dziwnie charakterystycznej dla Amerykanów nietolerancji wobec ludzi, którym nie udało się odnieść sukcesu w życiu.
s. 593.
Zgryzota po utracie dzieci nie ginie nigdy - jest to zgryzota, która ustępuje tylko trochę, i to dopiero po bardzo długim czasie.
The grief over lost children never dies; it is a grief that relents only a little. And then only a long while.
s. 610.
wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 1998, tł. Maciej Świerkocki.